Wiele czasu spędziłam, jeżdżąc po okolicy wokół Vimmerby i szukając miejsc i ludzi związanych z dzieciństwem Astrid Lindgren, a więc krewnych i rodziny. Rozmawiałam z kolegami z jej klasy, starymi przyjaciółmi, ludźmi, którzy pracowali wtedy w Näs, bliższymi i dalszymi kuzynami, ciotkami i bratankami. Wspólnie z Astrid wałęsałam się po lesie, chodziłam wiejskimi opłotkami, spacerowałam po łąkach i penetrowałam stare dzielnice Vimmerby. Słuchałam opowieści sióstr Astrid o życiu w Bullerbyn i towarzyszyłam bratankom, którzy w latach siedemdziesiątych tam się bawili. Stopniowo, powoli obraz nabierał głębi i zaczęłam sobie uświadamiać ogrom trudności związanej z opowiedzeniem o kimś, kto sam posiada o wiele większy dar opowiadania. Uświadomiłam sobie także ryzyko wynikające z faktu, że między opisującym a opisywanym rodzi się zażyłość i przyjaźń - przyjaźń, która stopniowo zaczyna ogarniać również rodzeństwo, dzieci, a w końcu całą rodzinę. Człowiek zaczyna się czuć niemal członkiem tej rodziny, no i traci się dystans. Przybliżenie czyjegoś losu wymaga szczególnej delikatności, należy zachować daleko idącą ostrożność. Pragnienie przedstawienia "prawdziwego" obrazu sąsiaduje z obawą, by nie naruszyć tego, co zbyt prywatne. Z "Przedmowy" [Nasza Księgarnia, 2000]